Tygodnik „Wprost” dokonał sensacyjnego odkrycia: na koncercie Metalliki nie należy się spodziewać tłumu nastolatków w czarnych koszulkach i glanach, bo „większość fanów to panowie w wieku 30-50 lat, którzy (…) marynarkę od garnituru zostawią w samochodzie”, albowiem „trash metal stał się muzyką klasy średniej”.
No więc właśnie. Pomijając oryginalność tej myśli (za 10 lat „Wprost” odkryje fanów rapu, którzy nie noszą czapek z daszkiem do tyłu i workowatych, opuszczonych w kroku spodni – dziennikarskie śledztwo pewnie już ruszyło…), chciałbym zauważyć, że poświęcając cztery strony jakiemuś zjawisku warto byłoby zajrzeć do słownika – albo chociaż do google’a, to takie trudne?! – i sprawdzić ortografię. Thrash. THRASH. T-H-R-A-S-H. Ta muzyka to thrash metal, z dwoma „h”, do cholery!
Większość polskich mediów od ćwierć wieku pisze o „trash metalu”. Jakoś zakumali, że „jazz”, a nie „jezz”, i że „punk”, nie „pank”, ale z thrashem wyraźnie im nie po drodze. Rozumiem, że przez lata można było olewać niepiśmiennych gówniarzy, słuchających tej muzyki, a poważnym czytelnikom i tak było wszystko jedno czy „thrash”, czy „trash”, czy może „fuckoffanddie”, ale autorom artykułu we „Wproście” i redaktorom tegoż trochę się jednak dziwię. Naprawdę chcecie zadzierać z klasą średnią?
To jest TRASH:
A to THRASH:
To niestety nie jedyna wpadka. Z tekstu dowiecie się również, że Metallica nagrała płytę „Ride the Lighting” – chodzi o przejażdżkę na żyrandolu? Liźniecie też trochę historii. Oto jeden z bohaterów tekstu zeznaje, że w każdą niedzielę wstawał o 6.30 rano, by słuchać w radiu audycji „Metalowe tortury”, prowadzonej przez Marka Gaszyńskiego. Godne podziwu poświęcenie, ale… w niedzielne ranki była „Muzyka młodych”, na Programie Drugim PR. Trójkowe „Metalowe tortury” były w poniedziałki, po południu i prowadził je Roman Rogowiecki (a przed nim ponoć Wojciech Mann). Bohatera tekstu pamięć mogła zawieść, to naturalne, ale dziennikarze powinni to sprawdzić. Znowu: google daje prawidłową odpowiedź w kilka sekund, bo fani trash metalu z klasy średniej są sentymentalni i wypisują to wszystko na fanowskich stronach, dyskutują na forach i nie jest to jakaś wiedza tajemna.
Ja wiem, fajnie, że „Wprost” poświęcił aż tyle miejsca na tekst o metalu, w dodatku bez straszenia ludności Rogatym (choć wtręt o satanistach z Ostrołęki – palce lizać!), ale dlaczego wyszło jak zwykle?
No dobra, już nie marudzę. Prasuję marynarę, tę co to ją zostawię w samochodzie i do zobaczenia na Bemowie, na koncercie Slayera i supportów 😉
Widzę, że nie tylko ja się wybieram na ‚Slayera i supporty’ 😀
Zgaduje, że autor mógł się dopuścić paru niedopatrzeń, bo wiedział, że dla większości czytelników Wprostu, to i tak nie będzie zbyt ważny punkt numeru. Musiał się jednak trafić taki redaktor Szubrycht, zawsze zaangażowany i na straży poprawności, który poświęci pół wpisu na blogu jednej literce, której zabrakło w artykule 😉
Hehehe, a nauczyl juz ktos kure szczekac? Sadze, ze „powazne” magazyny dalej beda pisac „powaznie” o czyms o czym nie maja zielonego pojecia i zdobywac uznanie w oczach niedzielnych sluchaczy muzyki ciezkiej. Pointa bardzo celna, chociaz jak to jest z Metallica, te oficjalne supporty dostana odpowiednie naglosnienie, by nie wyjsc od nich lepiej:)
W radiowej trójce był jeszcze niejaki Kris Brankowski jeżeli mnie pamięć nie myli.
Żałuje bardzo, że nie określono marek pojazdów, w których te marynarki się wiesza.
Ja zostawiam swoje garnitury w domu.
I rezerwuje, szanowny panie Jarosławie, pańskie miejsce pod sceną po koncercie Slayera 😉
Kris Brankowski udzielał się w Muzyce Młodych na Dwójce i w Na przełaj. Prowadził listę Metal Top 20. Bardzo zasłużona postać dla mojej wczesnej metalowej edukacji!
„Ujeździć oświetlenie”. W dyskografii AC/DC byłoby zasadne.
święta racja, też nienawidzę braku profesjonalizmu, a swój odświętny kostium w stylu Chanel plus szpilki już mam naszykowane, jeszcze tylko manicure, pedicure, kosmetyczka i fryzjer i mogę lecieć, tfu co ja gadam zajadę swoją Toyotą
a tak na marginesie to doskonały przykład „trashu” ten Danzel
A tak w ogóle to TRASH’em nazywają nie tylko muzykę śmieciarską z racji bycia disko syfem jak ten tu pierdolec na D, ale też z pełną odpowiedzialnością i dumą ziomkowie tacy jak Reverend Beat-Man i jego brzydka horda The Monsters, tu w wybryku solowym, który tym razem określa jako „blues trash”: http://www.youtube.com/watch?v=pI7ocTefcx8
Oj, nie przesadzaj z tym, że zakumali. Mnie w publikacji na pewnym wrocławskim serwisie ostatnio przerobili „jazz” na „jezz”. I pod tym moje nazwisko… W emocjonalnej odpowiedzi starałem się nikogo nie wyśmiać.
Za to pewien rockowy serwis poprawił mi „drum’n’bass” na „drum’n’bas”. Też ładnie.
Ale wytłumaczcie mi coś takiego. Może jestem niedoedukowany, bo nie mam odpowiedniego słownika, ale uparcie piszę np. „death metal” i „deathmetalowy” i nie rozumiem tych prawdziwie metalowych redaktorów, którzy uznają tylko formy „Death Metal” (czyli z dużych liter) i „death metalowy” (rozdzielnie, czasami również z dużych).
w kategorii indolencji ludzi pióra gówno wiedzących o muzyce można też chyba zawrzeć tłumaczy anglojęzycznej literatury, co? te wszystkie „dziewięciocalowe paznokcie”, „jeźdźcy świątyni trawy” i „megaśmierć” będę pamiętał do końca swych dni.
Przez analogię: jeśli death=śmierć, to (po odrzuceniu jednej litery) deth=śmieć. I stąd trash. Megatrash. Teraz wszystko jasne? 😉
W śmierć metalu się z tym chyba nie spotkałem, ale jeśli idzie o innych czcicieli Rogatego to nie ma przeproś. Black Metal, nie żaden tam black, hehe. Szatan to pewnie dość próżny jegomość, podobnie jak jego słudzy i słuchacze 😉
To teraz muszę załamać naszego drogiego redaktora. Ze Słownika j. polskiego PWN:
* trash, thrash [wym. trasz], trash metal, thrash metal [wym. trasz metal] «styl w muzyce heavymetalowej z widocznymi wpływami muzyki punk»
• trashowy, thrashowy, trashmetalowy, thrashmetalowy
Cytujac klasyka: „Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą.”
🙂 To dopiero debilizm, niby co to ma być? Forma spolszczona? 😉
bardzo dobrze, jechać z nieuctwem ! 🙂
Slayer i supporty…Ludki drogie! Czy doprawdy Megadeth nie jest godzien równej uwagi? Ostatnia płyta urywa łeb! Ja tam wybieram się na Slayera i Megadeth 😛 I będę się tego trzymał mocarnie! 😉
A o lingwistycznych psikusach pisał nie będę, bo wystarczająco już temat został przeorany. \n/
No to może nie piszmy „Wprost” tylko „Wzaułek”, „Wboczną”, itp. Przecież to to samo. Różnica polega na tym, że „trash” i „thrash” prawie tak samo się pisze, a „Wprost” i „Wboczną” prawie to samo znaczy.
No dobrze, już dobrze Jareczku, no! Wiemy już, że „Przekrój” ma lepszego redaktora od muzyki niż „Wprost”:)
@Crawley – wiem, ale co robic. Pewnie autorzy słownika widzieli to już w tylu publikacjach, że myślą, że obie formy są poprawne, ale nie są.
@nazwa – nie występuję tu, drogi anonimie, jako redaktor Przekroju, ale jako fan thrash metalu od lat obrażany ignorancją polskich dziennikarzy.
No, fajnie ze ktos nadaje odpowiednie proporcje koncertowi: Slayer i supporty 😀
się nie obrażaj – może miało złowrogi wydźwięk, ale serio tak uważam (co za wjazd bez wazeliny:)
a skoro już wypominasz anonimowość to pisze to balawejder z kopca:)
Może być Death Metal albo death metal. Obie formy poprawne.
Metalowe Tortury to chyba Krzysiek Wacławiak. Muzyka Młodych to Marek Gaszyński i Krzysiek Brankowski. Metallikus to Romek Rogowiecki… Jeśli mnie pamięć nie myli… Ale niech se panowie i panie dziennikarstwo zarabiają piniołszki… Machamy łbami przed SLAYERami!!!
Hell yes! W Metalowych Torturach redaktor Kwac puszczał całe płyty. W marcu 91 /poniedziałek, po godzinie 18/ odpalił Seasons In The Abyss. Śmierć i zniszczenie! … Pamiętacie taką gazetę Rock & Roll? Tam też się udzielał Wacławiak.
🙂 Pamiętam taką gazetę i pamiętam rubrykę z listami do redakcji w której opublikowano następujący tekst:
Juz 50 lat po wojnie
a tu jak coś nie pierdolnie:
Wacławiak pisze recenzje o metalu.
Pojadę do Warszawy, wezmę kija
prz***tentego Wacławiakowi w ryja
pojadę do Warszawy, wezmę głaz
prz***tentego Wacławiakowi jeszcze raz!
To juz będzie ze 20 lat, a ja pamiętam niczym inwokację do Pana Tadeusza 😉 Miie osobiście dyletanckie teksty dotyczące metalu w „duzych” pismach juz od dawna nie denerwują, ignoruję je bez problemu, natomiast jak sobie przypomnę np. pierwsze polskie wydania „Metal Hammera” składające się głównie z przedruków z wydania angielskiego, fachowców typu Pippa Lang czy James Sherry to mnie zaczynają zęby boleć. To był trash, zdecydowanie bez „h”
Pingback: Polifonia » Archiwum bloga » Thrash, który nie gubi “h”
Tak + wielu nastolatków teraz udaje jakichś wielkich fanów,albo u mnie w szkole noszą koszulki takie z nazwami różnych zespołów-głównie Metallica,a połowa nie wie,co to za zespół.,nie ma true fanów(oczywiście nie wrzucam wszystkich do jednego worka),no chyba,że właśnie ‚starsi panowie’,Ci najwierniejsi,za których to czasów taka muzyka była jakby na topie. Metallica \m/.
a ja na przekór dziennikarzom Wprostu poszedłem w marynarce (a potem cholernie zmarzłem) 😀
taka myśl po koncercie – nie ma żadnej Wielkiej Czwórki, jest Slayer, potem nic, a potem jak Trójczyna marna 🙂
Mnie akurat nie było, ale od dawna uważam, że jest Exodus, a dopiero potem Wlk. Czwórencja, Testament i niemiecki thrash. Ale to tylko moje zdanie.
Szanowny Panie Jarku
Ośmielę się zauważyć, że jest błąd w Pańskim tekście w ostatnim Przekroju. Pisze tam Pan o „The God that Failed” i o tym, że matka Hetfielda była scjentolożką. Otóż była ona scjentystką, a nie scjentolożką. Scjentyści (Stowarzyszenie Chrześcijańskiej Nauki), w przeciwieństwie do scjetologów (ci od Toma Cruise’a co wierzą, żeśmy wszyscy od kosmitów)są sektą chrześcijańską i między innymi mają „dystans” do medycyny i stąd te całe perypetie.
To tak gwoli ścisłości. Poza tym artykuł bardzo fajny i z jajem. Fajnie, że są ludzie, którzy lubią metal, naprawdę się na nim znają, ale potrafią mieć do tego dystans i jeszcze lubić masę innych rzeczy. Pozdrawiam!!!
PS W relacji z koncertu wiadomego na gazeta.pl także królował TRASH, eh.
Akurat występ Slayera średni był, głównie przez jakieś problemy techniczne. Metallica zaskakująco dobrze i bez większych kwachów, choć setlista taka sobie. Gdyby Mustaine’owi wyłączyć mikrofon, Megadeth wygrałby te „zawody”. A w ogóle odniosłem wrażenie, że Belladonnie zaawansowany wiek służy i głos ma lepszy niż w przeszłości.
Zlewa się to wszystko z czasem w jedną całość, więc ja tam biedakowi z „Wprostu” wybaczę. W prasie mainstreamowej piszą na każdy temat z równym poziomem znawstwa.
Bez wątpienia „Muzyka Młodych” i „Metalowe Tortury” to niezapomniane audycje. Wychodziła na świecie płyta i już za dwa – cztery lata była nielegalnie puszczana w całości w PRL-u. Abaddon z Venomu przyjechał nawet do Polski dochodzić się o forsę za nielegalnie wydane płyty…
Dorzucając swoje trzy grosze do tematu to śmiem zauważyć, że:
Kris „Metalheartbreaker” Brankowski to był też menago kapeli Open Fire 😉
Wacławiak, pisywał również w Hołdysowym „Non stopie” – KWAC.
„Muzyka Młodych” trochę skakała po godzinach, ale była i we czwartki o 14:00. Taka ludzka pora 🙂
Metal leciał też czasem na IV, czyli rozgłośni harcerskiej, ale tam nie był zapakowany w jakąś jedną audycję.
Było w dyskusji słowo o pierwszych numerach „MH”, na ale wcześniej był wysyłkowo sprzedawany „Thrash em All” z rubryką „Kurd em All” 😉 Też tłumaczenia i przedruki, ale bardzo bliskie sercu 🙂
Oczekiwania przy radiu na pierwsze takty „Diabolic Force” to jest coś czego nam nie zabiorą żadne teksty we „Wproście”, ani garnitury 😉
Pzdr i SZACUN! z Kielc
Bzylu (też bloger 😉 )
tak mi się przypomniało jak niedawno na goldenowym forum dziennikarzy muzycznych pewien osobnik udowadniał z podziwu godnym uporem, że się powinno „trash metal” to jak najbardziej poprawna wersja. Jednym z koronnych argumentów było to, że my Polacy i tak nie umiemy wymówić prawidłowo thrash ];]
A nie rozgorzała tam jeszcze dyskusja nt. wyższości „deaf metalu” nad „dead metalem”? ;D
Korzystając z okazji dołaczę się do hołdu skłądanego w komentarzach wymienionym audycjom, które uwieczniałem na kasetach niskoszumowych pozagatunkowych produkcji Stilon, do których to kaset jako gorzowianin miałem ułatwiony dostęp.
Na kolanach oddaję zaś hołd Wacławiakowi i reszcie ekipy Non-stopu za kadencji Hołdysa, które to pisma ucząc bawiły, że zacutuję klasyka.
Co do koncertu – Anthrax rewelacja, Megadeth jakaś nagłośnieniowa katastrofa i zero kontaktu z publicznoscią, Slayer doskonały walec, ino za jasno na ich diabelskość, Metallica gra to samo od kilku lat i za każdym razem to się sprawdza.
Co do pisowni, to w ramach kompromisu wrzućmy ich do wora z nazwą speed metal, bo takie coś niegdyś funkcjonowało w profesjonalnym szufladkowaniu.
„Znowu: google daje prawidłową odpowiedź w kilka sekund, bo fani TRASH metalu z klasy średniej są sentymentalni i wypisują to wszystko na fanowskich stronach, dyskutują na forach i nie jest to jakaś wiedza tajemna.”
chyba sam Pan Autor się zakręcił już, hmm?
haha „Slayer i supporty”? Chciałoby się, zeby to Slayer był gwiazda wieczoru, co? hehe
Panie Jarosławie
Dobrze, że Pan widzi w modnych i lekko brukowych czasopismach czasami taką, żenadę i niewiedzę nt. zacnego nurtu muzycznego jakim jest thrash metal. Poprostu nie znawcy narażają się na śmieszność.
Jaka średnia klasa?, jakie garnitury??? faktycznie co za bzdury (przecież to wszystko jest względne).
Tak wogóle to koncert był wypasiony. Choć jak dla mnie to powinno być „Big five” (Metallica, Slayer, Testament, Megadeth, Anthrax i polski Acid Drinkers, zamiast Behemoth)
Ja natomiast chciałbym się podzielić wrażeniami po przeczytaniu Pana ksiażki o Slayer. Kiedyś do pana napisałem na myspace taki list (teraz go trochę poprawiłem, bo upłynęło trochę czasu)
Witaj Jarosławie,
Właśnie kupiłem sobie Twoją książkę (Slayer – bez litości, wydanie II 2010 r.) . Widzę, że porwałeś się na mocną biografię. Jestem już po jej przeczytaniu, jest kilka błędów tzw. „literówek”. Jestem zdumiony dosyć szczegółowymi opisami, wiele faktycznie się potwierdza ze źródeł i z plotek jakie rogłaszane były też po naszym kraju. Choć jak na razie rażą mnie dwa błędy. Jeden z nich to wymieniony przez Ciebie pierwszy przyjazd Slayer do Polski w 1994 r. z Machine Head. To poważny błąd, gdyż Slayer po raz pierwszy w Polsce wystąpił już w 1992 roku w Zabrzu w Hali Makoszowy wraz z Testament. Każdy polski fan Slayer zna tą datę tj. 18 sierpnia 1992 r. ja mam bilet do dziś
Druga to juz raczej wątpliwość, gdyż King z Mustainem grał w 1984 r. w 1985 raczej już jedynie skupiał sie na Slayer ( można znaleźć kilka boetlegów na you tubie choćby). To takie ważniejsze dwie kwestie. Zdecydowanie trzeba to poprawić w kolejnej edycji, gdyż jeśli się zdecydowałeś na taką biografię, musisz być bardzo precyzyjny, tymbardziej, że tu chodzi o nie byle jakich fanów tylko o fanów Slayer (o których sam piszesz że to opętańcy na tle tej kapeli he, he a taka jest prawda!!!), więc powinieneś to w jak najszybszym czasie poprawić.
Chciałbym z Tobą podyskutować na temat książki, ale jako życzliwy krytyk, zdecydowanie nie jako nadęty znawca Slayer. Ja sam też piszę artykuły naukowe, rzadziej coś do lokalnych gazet i zdaję sobie sprawę z błędów edytorskich, mimo to trzeba być profesjonalistą. Tymbardziej, że piszesz o wielkiej legendzie i w dodatko jesteś Polakiem z czego należy być dumnym. Zdecydowanie jako Polak musisz dopracować tą książkę, by każdy mógł powiedzieć, że Szubrycht Polak napisał zajebistą biografię o Slayer. Sugeruję też by dogadać się z wydawcą, by wydać ją przynajmniej jeszcze w jezyku angielskim.
Gdybyś chciał poklikać o sugestiach i uwagach co do Twojego dzieła odpisz proszę. Mam jeszce inne uwagi i wskazówki które sam mógłbyś zweryfikować czy też dokonać korekty na bieżąco, tymbardziej, że prosisz o to w swoim dziele o Slayerze.
Mimo wszystko wielki szacun dla Ciebie Jarku za to dzieło, bo jest dobre, a było by jeszce lepsze po poprawieniu niektórych tylko tekstów.
Twój język pisany i poczucie humoru w tej książce to domena tej ksiązki. Momentami nieźle się uśmiałem.
Pozdrawiam serdecznie.
Marcin Kutera
(ps. Może zajrzysz na swój profil na my space???)
Wysyłam drugi raz wiadomosć, bo w poprzedniej przytrafiło mi się kilka błędów edytorskich