Jak zrobić karierę na Zachodzie? Sam niejedną stronę zaczerniłem dywagacjami na ten temat, ale okazuje się, że wszystko psu na budę, że to głupstwo, marnowanie czasu. Londyńskie kluby, nowojorskie wytwórnie płytowe, niemieckie festiwale – po co się pchać tam, gdzie nas nie chcą? Nie tędy droga. Nie Mahomet do góry, ale góra do Mahometa.
Oto dwie polskie grupy, poprockowy Roan i wiadomo jaki Bayer Full, (chyba) niezależnie od siebie wymyśliły, że aby zostać wielką gwiazdą zachodniej muzyki, wystarczy zrobić karierę w Chinach. Z perspektywy brzegu Jangcy, nawet Wołkowyja jest na Zachodzie…
Weźmy taki Roan, którego nazwa nie wiedzieć czemu, zawsze kojarzyła mi się z angielskim słowem moan. Dobra, nie ma co owijać w bawełnę, dokładnie wiem czemu… No więc, co ma taki Roan ciekawego Chińczykom do zaoferowania i dlaczego właśnie tam ich muzyka się podoba – nie mam pojęcia. Myślę, że mamy tu do czynienia ze zwycięstwem statystyki nad logiką. Po prostu naród chiński jest tak liczny, że znajdzie się tam spore grono miłośników czegokolwiek, nawet ryżu z cynamonem i z jabłkami, albo innej „Chinki Czikulinki”.
Ale Roan i ich skromne przewagi za Wielkim Murem to mały pikuś w porównaniu z inwazją, którą szykuje Sławek i jego załoga na kółkach. Zamknijcie oczy. Albo nie, nie zamykajcie, bo nie będziecie w stanie czytać dalej. Lepiej otwórzcie oczy duszy swojej i ujrzyjcie nimi taki widoczek: Szmaragdowozielone wzgórza, na których kołyszą się szmaragdowozielone drzewa, a tu i ówdzie szemrze szmaragdowozielony strumyk. Szmaragdowozielona żabka spierdala przed szmaragdowozielonym bocianem. Wieje szmaragdowozielony zefirek od szmaragdowozielonego morza. W tak pięknych okolicznościach szmaragdowozielonej przyrody pląsają sobie cztery żółte, pierzaste, patrzące w górę smoki i w dialekcie mandaryńskim, ale z wyraźnie wyczuwalnym akcentem mazowieckim, zapewniają publiczność, że Chińczyk i Polak to jedna rodzina. Chińczyków to totalnie rusza, tęsknie wyśpiewane „czuj czuwaj” trąca odpowiednie struny w skomplikowanych, acz wrażliwych chińskich sercach i naród chiński nabywa drogą kupna 67 milionów płyt kompaktowych żółtych, pierzastych, patrzących w górę smoków.
Utrwalił się w naszym języku frazeologizm „chińska tandeta”. Ciekawe, jakie sformułowanie lub piktogram pojawi się w chińszczyźnie po triumfalnym pochodzie Bayer Full przez ich żyzne ziemie.
Chopina też tam kochają…
to może być początek wielkiej przyjazni, bo przecież „Polak i Chińczyk to jedna rodzina” 😀
cóż dużo gadać: mają głowę chłopaki na karku! że też nikt wcześniej nie wpadł na to, żeby ukroić swój kawałek tego wielkiego, chińskiego, tortu 🙂
Nie ma tego złego, co by na dobre nie mogło wyjść – może i Doda sobie pojedzie xD
Skoro już na wschodzie jesteśmy, to zacytuję tamtejszego klasyka: „Pozwólmy rozkwitać wszystkim kwiatom”. Chińczyków dość gnębi system, niech sobie poświrują przy majteczkach w kropeczki skoro daje im to szczęście.
no jest to myśl przednia, w zamian za doskonałe wyroby PRC wyślijmy tam Kombii, Dodzię, Feela, a Ich Trojca w promocji, tournee dwuletnie, potem jeszcze Korea Północna na dokładkę (ktoś musi wszak beknąć za niesatysfakcjonujące wyniki ichniejszej reprezentacji w kopanego (do rozpoczęcia rozgrywek nie sądziłem, że wystąpią na mundialu) i jak Bughdha może „…nie powrócą już”.
A ryż z jabłkami i cynamonem – przednia propozycja, uwielbiam.
Również nie wiem co Masz do ryżu z jabłkami i cynamonem 🙂
Czytałem tą informacje wczesniej na jakimś portalu i nie wiem co o tym sądzić, to juz jest po prostu dla mnie za duży poziom abstrakcji 😉 Już chrzanic muzyke jako taką, tutaj też jeszcze sie tego przecież słucha, ale jak słysze o jakichś łaszkach w tamtejszym ludowym klimacie, jak sobię wyobrażę że gość nieznający języka wymyslił, że pokaliczy cos do mikrofonu w dialekcie mandaryńskim… Kiedyś w czasach Sopotu i bursztynowego słowika jeden chyba Holender miał u nas umiarkowany przebój „kocham cze we sznie i trace z białym dnjjjem” ale kiedy to było 🙂
Całkiem możliwe, że skośni za wielkim murem są teraz na podobnym etapie jak my byliśmy wówczas, trzeba by sprawdzić czy importują też „Dynastię” i telenowele. Ciężko się odnieść do nakładu, wygląda imponująco ale to puste cyfry, diabli wiedzą czy to dużo w tamtych realiach, czy to duża inwestycja, czy to zejdzie…
ponoć disco relax wraca do łask i bedzie znow na polsacie!!!bayer tam na pewno zobaczymy:)Kariere na swiecie zrobili Vader i Behemoth… no i Graveland.Te trzy kapelki sa prawie zawsze wymieniane przez zagranicznych muzykow jezeli zostana zapytani o nasza scene muzyczną.Rob poderwie gosie andrzejewicz i juz bedzie w kazdej gazetce kolorowej!!!;)
Coż w tym dziwnego – DP to muza „ludowa” nie mylić z folklorem, do „CHRL” nie tylko z powodu nazwy doskonale pasująca. Jeżeli ktoś wczoraj widział Manna i Wasowskiego na kablu to zauważył jak przestawiali „występek” z lat 70-80 tych zdaje się, nagrany przez TVP na jakiejś tam uroczystości na cześć Obywatela Kima Starszego w Korei Północnej na tradycyjnych instr. strunowych – „zszarganych” – „melodyja” jak w psyk BF strzelił. W metalu – power metalo polo, a w szczególności „Nuklearny Balast” stosuje takie same taktyki „wodzenia palcem po mapie” by opylić nakład nawet największego gówna. Każda wioska indiańska zakochana jest przecież w kolorowych szkiełkach. W metalu nam też takie opylali – np. Ekeroth wielbionych przez nas od samego początku Nocturno i Fenriza wytyka jako bandę wieśniaków (szczególnie tego ostatniego), których my pokochaliśmy, o czym sami zainteresowani wspominają w każdym wywiadzie. Ktoś na opiniotwórczym portalu stwierdził, że cieszący się naszym odwiecznym wsparciem Emperor w swej ojczyźnie traktowano jako przaśne metalopolo, czy raczej matalonorwo. Żarliśmy to przecież bezkrytycznie jak szkapy owies w pradawnym serialu Karino. Badanie rynku – tyle.
„…Ekeroth wielbionych przez nas od samego początku Nocturno i Fenriza wytyka jako bandę wieśniaków (szczególnie tego ostatniego)”
„Ktoś na opiniotwórczym portalu stwierdził, że cieszący się naszym odwiecznym wsparciem Emperor w swej ojczyźnie traktowano jako przaśne metalopolo, czy raczej matalonorwo.”
Podeprzyj się cytatami bo narobiłeś smaka 🙂
Już się robi: „Ta cała sprawa z black metalem na początku lat 90 – tych, kiedy tylko się po pojawiła, wydawała się wyjątkowo sztuczna. Pamiętam jak przyjechał tu Darkthrone nagrywać pierwszy album i Uffe z Entombed robił, co tylko mógł żeby im pomóc. Potem zrobiliśmy sobie grilla. Zachowywaliśmy się jak zwykle, piliśmy piwo i sialiśmy spustoszenie. Norwegowie zachowywali się jak wieśniaki, a zwłaszcza Gylve, który paradował w groteskowym kowbojskim kapeluszu i nalegał, żeby nazywać go Hank Amarillo. Kilka miesięcy później ten sam człowiek przybrał już nowy pseudonim oraz nową pozę i wygadywał brednie na nasz temat. Co to kurwa niby było?” (Anders Schultz, Unleashed, op. cit. „Swedish Death Metal, D. Ekeroth, str. 283). Co do tego drugiego to łatwo znaleźć w googlu.
Może zabrzmię nudno i monotematycznie.
JAREK!!! TĘSKNIMY ZA LUX OCCULTĄ. JAK CHOLERA. WRÓĆCIE.
POZDR
tak trzymać! poprawimy saldo w handlu zagranicznym z PRC
Chcieli? To niech się sami bronią! Osobiście jestem za transferem całej amatorskiej sceny spod znaku „disco polo i polskiego dance” do Chin! Skoro mogą nam słać czosnek i nagrobki, to my im wyślijmy naszych młodych, jasnolicych muzyków spod znaku MIDI. Pa, bez żalu!