Raduje się (rogate) serce, raduje się (czarna) dusza, widząc w jakiej formie jest polski ekstremalny metal.
Najpierw Behemoth w Kopenhadze (dzięki Czesław, dzięki Ner!). Widziałem już wiele koncertów tego zespołu, większość bardzo dobrych, ale ten być może był najlepszy. Świetnie ułożona setlista („Dmuchaj w rurę Gabrielu” jako otwieracz i monumentalny „O Father, O Satan, O Sun!” jako dobijacz, a w środku dużo z nowej płyty i dużo przebojów, m.in. „Conquer All”, „Christians to the Lions”, „Chant…”), doskonale zaplanowana, choć nie przedobrzona oprawa (trochę pirotechniki, backdrop zmieniający się z białego na czarny w połowie koncertu, kozio-samurajskie łby na finał – bardzo to wszystko efektowne). Nowe numery na żywo urywają głowę (aranże!), brzmienie od trzeciej piosenki było bliskie ideału, zaangażowanie muzyków – wzorcowe. Triumf Behemoth był tym większy, że tuż przed nimi grało Cradle Of Filth, które zostało przez Polaków znokautowane. Nie będę wchodził w szczegóły, ale Anglicy muszą żałować, że zdecydowali się na tę trasę… Rozmawiałem z paroma Duńczykami, również takimi, którzy na co dzień metalu nie słuchają i Behemotha wcześniej nie znali – wszyscy byli pod wielkim wrażeniem.
A wczoraj w Krakowie trasa Bewitching the Polonia. Budżet nieporównywalnie mniejszy, klub daleki od idealnego – co się przekłada na światło i dźwięk, niestety – ale zainteresowanie na szczęście niemałe. I dobrze, bo występowały moim zdaniem najlepsze polskiej zespoły okołoblackmetalowe ostatnich lat (nie wszystkie oczywiście – do ideału zabrakło choćby Furii, Medico Peste czy Mgły, do której powoli się przekonuję). Anyway, zaczął Thaw i jak zawsze było dobrze. Ich muzyka do najłatwiejszych w odbiorze nie należy, schowani pod kapturami teoretycznie nie oferują absorbującego show, ale jakimś cudem to wszystko sprawdza się w wersji live. A jak pięknie radzą sobie z ujeżdżaniem tych wszystkich dysonansów i przesterów. Mniam.
Mord’A’Stigmata – bardzo podoba mi się „Ansia”, ich nowa płyta, ale obawiałem się, że te wszystkie smaczki i niuanse będą trudne do odtworzenia na scenie. I rzeczywiście, nie zawsze żarło, a to co na słuchawkach cieszy subtelnościami na koncercie może irytować – ale to i tak był świetny koncert zespołu, który doskonale wie, czego chce i potrafi to uzyskać.
Morowe – nie tylko piekło, labirynty, diabły. Również maski, kaptury, gołe klaty, wystudiowane pozy i ta ich dziwna muzyka. Niepokojąca, chwilami irytująco prymitywna, czasem zaskakująca oryginalnością, absolutnie wciągająca. Fajnie było patrzeć, jak ludzie powoli dają się wkręcić w ten groteskowy spektakl… Musiałem wyjść przed końcem, ale zaopatrzyłem się w piosenki wszystkich występujących zespołów (reedycja debiutu Thaw na CD już jest), więc rodzina będzie miała weekend w otchłani.