Patrzcie Państwo, co się porobiło. Dwie największe gwiazdy tego roku to Lady GaGa i Susan Boyle. Nie narzekajcie. Łączy je przynajmniej to, że świetnie śpiewają. Po latach supremacji Madonny i Britney Spears to szok, wiem, ale może przywykniemy 😉
O obu paniach piszę w nowym „Przekroju”. W przypadku Lady GaGa to recenzja nowej płyty, w której ku swemu niekłamanemu zdziwieniu odkrywam, że w tym szaleństwie jest metoda. W przypadku Boyle obszerny portret. Z chwilą refleksji pod koniec – że jej kariera mogła się udać, bo pojawiła się akurat w momencie, kiedy tradycyjny model piękna został sprowadzony do absurdu, skompromitowany, obrzydzony. Żyjemy w rzadkim i ciekawym momencie historyczno-estetycznym, kiedy to brzydota jest pięknem. Chciałem o tym napisać dłuższy tekst (i może jeszcze to uczynię), ale póki co kilka słów znajdziecie w „Kulcie kuchty”. Zapraszam do papierowego „Przekroju” albo na www:
Swoją drogą, życzę Susan jak najlepiej, ale podobnie jak pan z Kasabian myślę, że czeka ją twarde i bolesne lądowanie. Obym się mylił.