Horror: Nowa nadzieja

Kiedyś uwielbiałem horrory. Zarówno te wysokobudżetowe, jak „Poltergeist”, jak i klimatyczne włoskie dziwadła Fulciego. Później mi przeszło. Po pierwsze dlatego, że najbardziej popularne ostatnimi laty nurty, czyli porno-gore i horrory żywcem wyciągnięte z gier komputerowych, zupełnie do mnie nie trafiają, a po drugie dlatego, że im jestem starszy, tym mniejszą mi horrory sprawiają przyjemność, za to pozostawiają przykre poczucie estetycznego i psychicznego dyskomfortu.

Nie skreśliłem jednak gatunku na dobre i czasem rozglądam się, bez większej nadziei, po półce z filmowymi horrorami. I wreszcie się doczekałem – dwa trafienia z rzędu!

„Paranormal Activity” Orena Peli, to „The Blair Witch Project” przeniesione z lasu do mieszkania. Tym straszniejsze więc, bo nie wiem jak państwo, ale ja w ciemnym lesie rzadko mam okazję bywać, za to we własnym mieszkaniu nocuję nader często. Niemal wyłącznie. Podobnie jak w opowieści o wiedźmie Blair, mamy tu do czynienia z paradokumentem – ją od dziecka dręczą koszmary i doświadczenia obecności sił nadnaturalnych, on jest wyszczekanym sceptykiem, więc rzuca zaświatom wyzwanie. Chcą ten eksperyment udokumentować, więc kręcą wszystko amatorską kamerą. I jak to na tego typu nagraniach bywa – więcej się domyślamy, niż widzimy, więc można się wystraszyć nie na żarty. Świetne.

„Wrota do piekła” to podejście do tematu zgoła odmienne, bo oldskulowe. Sam Raimi, klasyk przecież, nakręcił ten film już po „Spidermanach”, co miło zaskakuje, bo myślałem, że to droga bez powrotu… Ale do rzeczy – uwaga, spoiler! – miła, acz ambitna dziewuszka z banku zadziera z cygańską staruchą (ach te urocze stereotypy rasowe i kulturowe, dzisiaj już tego w filmach nie ma), więc baba rzuca na nią klątwę. Od tej pory wokół dziewczyny dzieją się rzeczy straszne, ale i śmieszne (pojedynek ze staruszką na parkingu – znakomity!), a ja cieszę się jak kiedyś, gdy wreszcie dorwałem „Evil Dead”. Polecam wszystkim znudzonym dosłownością „Pił” i jednorodnością japońskich straszydeł.

Skoro już o straszeniu mowa, program tegorocznej edycji znakomitego krakowskiego festiwalu Unsound będzie podporządkowany horrorom. O szczegółach jeszcze na pewno będę donosił, bo dużo fajnych rzeczy nam tu szykują, ale już dzisiaj chciałbym wyrazić swą radość z faktu, że wśród gwiazd imprezy potwierdzono odrodzoną niedawno, kultową formację Goblin, której muzyka, psychodeliczny i dość mroczny progrock, ilustrowała słynne filmy Dario Argento. To będzie taki ubaw, że aż strach!