Ty debilu, żebyś zdechł!

Nie, to nie jest moja apostrofa do kogokolwiek, nikomu tak źle nie życzę. To wdzięczność internautów, za to że ktoś próbuje dla nich opisać jakieś wydarzenie lub wydawnictwo. I nie chodzi o sprawy najwyższej wagi, nie o powódź, katastrofę w Smoleńsku, ani bezpieczeństwo energetyczne kraju… Z takimi komentarzami trzeba żyć, nawet kiedy piszesz o tym, że facet fajnie grał na gitarze.

Jeszcze w uszach mi gwiżdże po AC/DC, jeszcze wzrok mam dziki i suknię plugawą, ale relacja napisana. Żadnej tam Ameryki nie odkrywam, taki tekst to ma być raczej zaproszenie do dzielenia się wrażeniami, do wymiany opinii o koncercie, niż jakaś pogłębiona analiza.

I rzeczywiście, ludzie jak zawsze podejmują dyskusję:

– Godzina się nie zgadza. O której tan facet napisał relację? Na Bemowie pisał? Nie widziałem, żeby ktoś pisał. To jakieś oszustwo! Skandal! Zdrada! Gore!

– Hołd należy się jakimś rockmanom? Hołd celebrytom? Do czego ten świat zmierza?! Hołd to się należy strażakom, którzy na pontonach niosą pomoc powodzianom, albo polskim pilotom, którzy walczyli o Anglię i zostali zdradzeni w Jałcie.

– Znam cię, pisałeś kiedyś do Thrash’em Alla o Limbonic Art! To co ty możesz mieć do powiedzenia na temat rocka…

– I to są właśnie rządy PO! Dać ludziom igrzyska, koncerty rockowe i można Polskę rozkradać…

– Koncert był niedobry i zły, bo głośno było i toitoi się kiwał. Co to za organizacja? To skandal, nigdy już na koncert nie pójdę.

– NIE dla prezydenta Kaczyńkiego! Jak Kaczor wygra wybory to na pewno będzie chciał koncertów zakazać! Ratujmy Polskę!!!

– A co do to wogole za zespół jest? Pierwszy raz słyszę. Ktośto zna? Nie macie o czym pisać?

– PIERWSZY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

– Głupku, AC/DC to nie rock’n’roll, Presley to rock’n’roll, ale AC/DC to metal!

– Ha frajerzy, płaciliście po 150 złotych!! Debile, ja mieszkam na Bemowie i stałem pod płotem, za darmo i wszystko widziałem i słyszałem. A potem jeszcze znalazłem pół piwa, co ktoś zgubił. Koncerty to zajebsita sprawa.

– Kiedy będzie nowa Lux Oculta?

Rzucają mięsem

Szynka na święta już kupiona? No to poczytajcie newsa, którego rozesłała firma Sony Music:

Nowy album AC/DC z największymi przebojami zespołu wydany pod szyldem ścieżki dźwiękowej do filmu „Iron Man 2” będzie miał w Polsce nietypowego partnera medialnego. W promocję płyty z tak ostrymi hitami jak „Highway To Hell”, „Shoot To Thrill” czy „Thunderstruck” zaangażował się wiodący miesięcznik przemysłu mięsnego – Rzeźnik Polski. Istniejące od 1999 r. pismo jest liderem na rynku magazynów branżowych, skierowane do kadry menadżerskiej zakładów przemysłu mięsnego, kierowników organizacji branżowych a także studentów uczelni rolniczych w całej Polsce. Dodatkowo promocja płyty zapowiadana jest na stronie www.mieso.com.pl
Zespół AC/DC, który osobiście angażuje się w promocje swoich płyt, dowiedział się o całym pomyśle i z radością zaakceptował tak nietypowy patronat medialny. „Sami często rzucamy mięsem, więc patronat Rzeźnika Polskiego to dla naszego bandu wymarzony wspólnik!” – komentuje sprawę gitarzysta AC/DC, Angus Young.

Mięso armatnie

Nie wiem jak dla Państwa, ale dla mnie bomba! Bez ironii, to naprawdę bardzo fajna akcja. Nie dlatego, że kierownicy masarni to jakiś szczególnie ważny target dla AC/DC, ale dlatego, że pomysł jest świeży, nośny medialnie i zabawny. Przy okazji, pewnie niezamierzenie, wyśmiewa obmierzłą i napuchniętą u nas do nieprawdopodobnych rozmiarów instytucję patronatu medialnego.

Marzy mi się, żeby za AC/DC i rzeźnikami poszli inni. Żeby koncerty Fisha promowały „Wiadomości Wędkarskie”, o nowym albumie Roots pisał miesięcznik „Działkowiec”, a policja zamiast mandatów wręczała ulotki reklamujące nową składankę największych hitów The Police. No, chyba, że będzie to kompilacja ze Stingiem solo, to wtedy zaangażować się musi magazyn „Pszczelarstwo”. Jakiś tam kłopot mieliby pewnie Napalm Death, ale jestem pewien, że coś da się wymyślić… Przy okazji, rozwiąże nam się problem kulejących mediów muzycznych w Polsce. Muzyka będzie wszędzie!

PS. Ach tak, dopiero teraz zajarzyłem, że dzisiaj Prima Aprilis 🙂 To tym bardziej doskonały pomysł – bo news pojawił się już wszędzie. A spróbujcie te wszystkie media normalnie namówic, żeby napisały o nowej płycie „tych dziadków z AC/DC”. Brawo!

Akcja specjalna

Mamy nową świecką tradycję. Nie wystarcza już, że zespół na koncercie robi nam show za nasze pieniądze. Szczytem fanowskiej ambicji jest teraz zrobienie show dla zespołu. To chyba jakiś nowy wariant staropolskiej gościnności – skoro nie da się zaprosić Bono na niedzielny rosół, a Gahanowi postawić dużego piwa, to można przynajmniej kolektywnie zrobić na nim wrażenie spod sceny.

Jutro i pojutrze w Łodzi, na koncercie Depeche Mode (uprzedzając komentarze – tak, wyzłośliwiam się, bo nie mogłem pojechać, a bardzo chciałbym) w ściśle określonych momentach widownia będzie świecić komórkami i zapalniczkami, dmuchać balony i śpiewać a capella pieśni, których zespół sam śpiewać nie chce.
Trochę martwię się, że niedługo na koncertach nie będę mógł się zapomnieć w słuchaniu muzyki czy pogawędce ze znajomymi, bo terroryzowany przez zdyscyplinowany legion wyznawców Artysty będę musiał z zegarkiem w ręku uważać, kiedy mam wyciągnąć kolorową szmatkę, kiedy włączyć i wyłączyć komórkę, zrobić przysiad, piruet, podskoczyć, złapać się za nogę, pomachać ręką, zagwizdać, zaklaskać… Ale jako że bezpiecznie jest stanąć po stronie większości, niniejszym pozwalam sobie wyjść przed szereg i kilka kolejnych akcji specjalnych zaproponować.

Jean Michel Jarre (1.03, Spodek, Katowice)
Wymyśliłem tylko, żeby w połowie koncertu skorzystać z butli z tlenem. Ale przy tych nudach to żadna akcja specjalna, to konieczność…

Rammstein (12.03, Łódź, Arena)
Kiedy zespół zaczyna grać „Pussy”, kopulujemy radośnie, wykrzykując głośno „Ja, ja, gut, gut!”.

Katatonia (31.03-1.04, Rotunda, Kraków / Stodoła, Warszawa)
Przynosimy łóżka polowe. Zasypiamy zwinięci w pozycję embrionalną, ssąc kciuk i pochlipując z cicha.

Mono (1-2.04, Centralny Basen Artystyczny, Warszawa / Blue Note, Poznań)

Zapychamy sobie gotowanym ryżem jedno ucho. Przed rozpoczęciem akcji ryż należy przestudzić.

Pete Doherty (7.04, Sala Kongresowa, Warszawa)
Gdy artysta pojawia się na scenie, witamy go deszczem kwiatów. Preferowane czerwone maki. No, chyba, że komuś akurat w doniczce pejotl zakwitł…

Emmanuelle Seigner (29.04, Palladium, Warszawa)
Ostentacyjnie palimy opakowania z czekolad Milka, Alpen Gold i Lindt. Sery odpuszczamy – nie dość, że trudno je rozpalić, to jeszcze obrzydliwie cuchną.

AC/DC (27.05, Bemowo, Warszawa)
Dobrze, że przyjeżdżają w maju, bo na koncert idziemy oczywiście w krótkich spodniach. Przy „High Voltage” przykładamy sobie baterię R9 do języka (tymi dwoma dzióbkami, bez lalusiowania!), przy „Cover You In Oil” polewamy się olejem napędowym wysokooktanowym i modlimy się, żeby nie zagrali „Shot Down in Flames”, bo wtedy czeka na „Highway To Hell”.

Elton John (30.05, Stadion Polonii, Warszawa)
O nie, nie… Ja o takich rzeczach nawet nie myślę…

Sonisphere Festival (16.06, Bemowo, Warszawa)
Slayer – przy pierwszych taktach „Raining Blood” wyciągamy zza pazuchy chomika, kanarka albo małego kurczaka i wyciskamy go sobie na głowę.
Metallica – przy „Seek and Destroy” szukamy i niszczymy, przy „For Whom The Bell Tolls” wyciągamy zza pazuchy baranie dzwonki i brzęczymy, przy „Whiskey In The Jar” – wiadomo. A jeśli ochrona skonfiskuje nam słoiki z łyskaczem, wpadamy w „St. Anger” i robimy im takie „Hit The Lights”, że zostają „Broken, Beat & Scarred”.