Osiołkowi w żłoby dano

Naród podzielony to i popkultura, również popmuzyka, podzielona na dwa obozy. Z jednej strony ci, którzy zdecydowali się wystąpić w Opolu, przeniesionym na wrzesień wskutek pamiętnej zadymy o polityczne naciski, z drugiej ci, co wyrywają murom zęby krat. Oni i nasi. Albo odwrotnie. Na pewno nie razem.

Jubileuszowego koncertu Maryli Rodowicz nie widziałem (ale mam nagrany, jutro sprawdzę), włączyłem dopiero na Dodę wykonującą „Niech żyje bal”. Nie przekonała mnie, ale – przyznaję – nie pałam miłością ani do pieśniarki, ani nawet do piosenki, wolę jakieś 30 innych numerów Maryli. Załapałem się też na barokowe „Hej, sokoły”, wręczenie jubilatce nagrody godnej Królowej – pamiątkowej okładki „Super Expressu” (z kronikarskiego obowiązku: była też jakaś złota goła baba od TVP, ale nie wyjaśniono, co to za statuetka albo nie połapałem się w tej chaotycznej konferansjerce) – oraz pożegnalne „Ale to już było”, podczas którego Maryla zrobiła rundkę po publiczności.

To wszystko mieściło się w granicach opolskiego standardu, niestety później przyszła pora na nocne Polaków rozmowy. O, na przykład takie:

– Pierwszy debiut pani w Opolu był w 69.?
– Nie, w 68.
– No tak, to pierwszy występ. Ale pierwszy debiut…

Na szczęście dużo tego gadania nie było, bo zaczął się koncert Debiutów właśnie – od kolektywnego wykonania pieśni „Wszystko się może zdarzyć”. Pan prowadzący zinterpretował to dość brawurowo: że taki koncert może wylansować niejedną gwiazdę. Ciekawe kiedy ostatnio wylansował – aż z litości nad uczestnikami nie chce mi się sprawdzać. Ale na pewno byłaby to jeszcze skuteczniejsza trampolina do kariery, gdyby koncert nie kończył się, ale zaczynał po północy…

Rzecz warta pochwały – od roku opolscy debiutanci śpiewają własne (lub dla nich napisane) numery, nie covery hitów. To na pewno zmniejsza telewizyjną atrakcyjność koncertu, bo mniej przypomina teraz „Jaką to melodię?”, ale za to pozwala się zaprezentować młodzieży w pełnej krasie. Co oczywiście nie każdemu służy. Większość tych wokalistek/wokalistów/zespołów po prostu przynudzała, poprawnie odśpiewując nijakie piosenki o niczym. Zdarzał się też propozycje wstrząsające, jak dramatyczna Octavia Kay (tak, to Polka, z Londynu), która zaproponowała coś pomiędzy tą Ukrainką od „Wild Dances” a wczesnym Bajmem. Interesującą, choć nieco pretensjonalną postacią wydał mi się Szymon Pejski, hipis w czarnej skórze i białych sofiksach, choć piosenka mnie nie porwała. Fajnie się zapowiada najmłodsza w konkursie Dominika Ptak. Mile zaskoczył duet Moa, którego wokalistka może nie zaimponowała wielkim głosem, ale charyzmą, przekonującą interpretacją – owszem (pisałem to na bieżąco, przed ogłoszeniem wyników – okazało się, że wygrali te Debiuty, zasłużenie).
Niestety, większość propozycji miała poziom oryginalności i finezji kwadratowo poprockowego zespołu Ogień, który pieśnią „Mary Jane” kazał mi lecieć „z piekła aż do nieba bram”. Było to wystarczająco banalne i natarczywe, by ustrzelić nagrodę publiczności. Jezu, kto te Debiuty ogląda…

No, ale czego się spodziewać po skompromitowanym, zubożonym, przygotowywanym na łapu-capu przez telewizję Kurskiego festiwalu, który jest cieniem dawnego Opola. Wszyscy przecież odtrąbili jego klęskę, zanim się zaczęło. Co innego ta bardziej światła & światowa część polskiej estrady. Oni nie pozwoliliby sobie na rzecz tak przaśną, nijaką i krzykliwą zarazem, jak te mieniące się kolorami tęczy opolskie śpiewogry… oh, wait…


Teledysk jest samokomentujący się, więc nie będę się pastwił. Zresztą Facebook już go zdążył rozszarpać na kawałki. Owszem, Łona się broni, ale jego grzechem jest to, że się tu dograł, podobnie jak ci wszyscy miotacze z solówkami pod koniec. Może więc przy okazji któryś wyjaśni, po co to? I dlaczego nikt z wielkich, którzy wzięli udział w tym pospolitym ruszeniu, nie zawołał na którymś etapie: „Elo, koledzy, król jest nagi. Nie bardzo nam wychodzi, może zaczniemy od nowa?” Czy naprawdę ktoś myślał, że to jest fajne? Że porwie tłumy?

Dobra, chyba powinienem zmienić tytuł tego wpisu na „Pomiędzy młotem a kowadłem”. Na szczęście jest nadzieja. Wszystko wskazuje na to, że ratunek przyjdzie z Niemiec…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s