Dziękuję, Panie Redaktorze

Przełom czerwca i lipca 2004 roku. Wstaję wcześniej niż powinienem, bo mam pomysł na tekst. Nikt go nie zamówił, bo też w tamtym czasie nikt tekstów u mnie nie zamawiał. Owszem, pisałem sporo, do magazynu „Mystic Art”, którego w tamtym czasie byłem czymś na kształt redaktora prowadzącego, ale od dłuższego czasu rozwodzenie się o ekstremalnym metalu w prasie dla fanów takowego przestawało mi wystarczać. Po pierwsze, ze względu na pewne ograniczenia formy, choć kombinowałem jak mogłem (to na łamach „Mystic Art” zadebiutował, wówczas jako cykl felietonów-wstępniaków „Mocny w gębie”), a po drugie dlatego, że coraz mniej metalowych płyt robiło na mnie wrażenie i coraz chętniej słuchałem zupełnie innych klimatów. Zresztą, chciałem pisać nie tylko o muzyce, wydawało mi się, że o paru innych sprawach też mam coś do powiedzenia…   

Kłopot polegał jednak na tym, że nikt mnie nie chciał. A ci, co chcieli, padali jak muchy – „Machina” i „Muza” przykładem. Wymyślałem więc sobie tematy, pisałem teksty i rozsyłałem po redakcjach. Słałem je do dzienników, tygodników, miesięczników. Na adresy działów i do konkretnych redaktorów. Prawie nigdy nie dostawałem odpowiedzi, od wielkiego dzwonu „Dziękujemy, ale nie skorzystamy”, ale zdarzyło się też, że korzystali, wyciągając z mojego tekstu, co im pasowało i nawet nie dziękując. Czułem się jak pieprzony Martin Eden. I podobnie jak on byłem odporny na niepowodzenia. Nie chcą? Trudno. Może zechcą następnym razem.

Aż przyszedł wspomniany już letni poranek. Parę dni wcześniej Blabbermouth napisał o nieoczekiwanym i w sumie idiotycznym zamieszaniu wokół nazwy Decapitated, a że podobne problemy przeżywał wcześniej Anthrax, postanowiłem połączyć te historie w jednym tekście. Wysłałem go do faceta, który zajmował się muzyką w „Przekroju”, niejakiego Bartka Chacińskiego. Wcześniej nie próbowałem do niego pisać, bo „Przekrojowy” dział muzyczny wydawał mi się zbyt alternatywny, ambitny i wydumany, jak na moje postmetalowe gusta, ale wiedziałem, że inni i tak mnie nie chcą, więc postanowiłem spróbować. Zresztą, pewnie do innych też wysłałem, ale dzisiaj już nie pamiętam do kogo, bo tylko Bartek odpowiedział. Napisał, że fajny tekst i że może się przydać do zapowiedzi warszawskiego koncertu Anthrax. Byłem wpiekłowzięty. Choć kiedy to się ukazało, byłem w lekkim szoku. Redaktor Chaciński potraktował moje wypociny dość brutalnie, wywalając jakieś 70% tego, co napisałem do kosza 😉 Ale i tak byłem szczęśliwy. Bo włożyłem stopę w drzwi i nie zamierzałem jej wyjąć.

Później już poszło z górki, pisywałem do „Przekroju” coraz częściej i coraz większe teksty. Kiedy Bartek zasłużenie awansował na wicenaczelnego, oddał mi swój ukochany dział muzyczny pod opiekę. Co było dla mnie zaszczytem i wyzwaniem. Tym większym, że mamy odmienne gusta, często się różnimy i spieramy. Ale mało jest fajniejszych rzeczy od spierania się z kimś, kto po pierwsze słucha, po drugie potrafi zarówno przekonać cię do swoich racji odpowiednimi argumentami (nigdy nie wykorzystując pozycji zawodowej!), ale i ustąpić, kiedy widzi, że racji nie ma. No dobra, żeby nie było za słodko, zamknę dalszą część tej laurki w krótkich, żołnierskich słowach: Bartek to zajebiście kumaty facet i w dodatku świetny redaktor.

Wczoraj zrezygnował z pracy w „Przekroju”, podobnie jak naczelny, Jacek Kowalczyk (nie mam żadnej anegdoty w rękawie, więc mogę tylko powtórzyć to, co napisałem o jego zastępcy: fajny człowiek i świetny fachowiec, bardzo się cieszę, że miałem szczęście go poznać i pod jego przywództwem uczyć się dziennikarskiego rzemiosła). Nie powinienem i nie chcę ich decyzji komentować, ale oczywiście, bardzo żałuję. I życzę im jak najlepiej, i wiem, że cokolwiek teraz będą robić, będą to robić dobrze. Przede wszystkim jednak chciałem za te pięć lat z okładem pięknie podziękować. To był dobry czas.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

PS. Znalazłem ten tekst o Decapitated i Anthrax, dzięki któremu wszystko się zaczęło. Jeśli kogoś to interesuje, proszę bardzo. Po raz pierwszy w całości, choć dzisiaj sam bym go chętnie przyciął. Bartku, stworzyłeś potwora 😉

Głośni sojusznicy Al-Kaidy

Nazwy i teksty metalowych zespołów nie budziły nigdy zainteresowania mas. Trochę śmieszne, trochę straszne, obchodziły tylko oddanych fanów tej muzyki. Aż do 11 września 2001 roku. Wtedy zaistniało podejrzenie, że metalowcy mogą być piątą kolumną Al-Kaidy.

Pierwszy podpadł Anthrax (ang. – wąglik). Nowojorska formacja od 1981 roku występuje pod nazwą, która nikomu dotąd nie przeszkadzała. Mało kto zresztą wiedział, co tak naprawdę oznacza. Sytuacja zmieniła się w październiku 2001 roku, kiedy na Florydzie odkryto bakterie wąglika, którym rzekomo mieli posłużyć się terroryści. Wybuchła panika, a z braku lepszego celu, metalowy zespół stał się jej jedyną ofiarą.

Muzycy grupy próbowali obrócić wszystko w żart i ogłosili, że od tej pory występować będą pod szyldem Koszyk Pełen Szczeniąt. Ale że był to czas w którym w Ameryce nikt nie opowiadał dowcipów, ich deklarację wzięli serio zarówno ci, którzy domagali się zmiany nazwy, jak i obrońcy zespołu. Dymiły jeszcze zgliszcza WTC, kiedy narodowa dyskusja na temat Anthrax nabrała groteskowych rozmiarów. Spierali się dziennikarze i politycy, fora internetowe pękały w szwach od opinii poruszonych doniosłością sprawy obywateli. “Do tej pory jedyną przerażającą rzeczą związaną z nami były fryzury, które mieliśmy na okładce pierwszej płyty. Teraz nasza nazwa symbolizuje przerażenie, paranoję i śmierć. Nagle przestała być fajna” – oświadczenie lidera grupy, Scotta Iana, cytowały najpoważniejsze światowe media. – “Nie chcemy jej zmieniać, bo mamy nadzieję, że nic złego się już nie stanie i że to nie będzie koniecznie. Modlimy się o to, by ten problem przeminął raz na zawsze, byśmy mogli utyć i zestarzeć się w spokoju”. Pomimo nieco żartobliwego tonu oświadczenia, muzycy Anthrax podeszli do problemu bardzo poważnie. Adres swojej oficjalnej strony internetowej odstąpili witrynie na której publikowano informacje, jak ustrzec się wąglika, a sami zaopatrzyli się w cipro, antybiotyk zwalczający bakterię. “Nie chcę umrzeć ironiczną śmiercią” – tłumaczył dziennikarzom Ian.

Finał sprawy odbył się w atmosferze patriotycznej manifestacji. 28 listopada 2001 roku Anthrax wziął udział w charytatywnym koncercie, z którego dochód trafił do rodzin nowojorskich strażaków, poległych pod gruzami World Trade Center. Członkowie grupy specjalnie na tę okazję przywdziali kombinezony ze słowami, które ułożyły się w komunikat “Nie zmieniamy nazwy”, a przedstawiciele miejskich służb mundurowych oficjalnie wsparli muzyków całym swoim autorytetem. Jako, że ze strażakami i policjantami z Nowego Jorku nikt w Ameryce wówczas dyskutować nie śmiał, Anthrax zachował swą oryginalną nazwę. Dziś promuje płytę DVD, opatrzoną tytułem “Muzyka masowego rażenia”.

Minęły ponad dwa lata, zanim prześmiewca Howard Stern, gwiazdor amerykańskiego radia, zorientował się, że album kalifornijskiej formacji Slayer zatytułowany “Bóg nienawidzi nas wszystkich” ukazał się w ów straszny dzień – 11 września 2001 roku. Do tego współpracownik Sterna dosłuchał się w jednym z utworów ryku silników pikującego samolotu i pokrętny wniosek gotowy: “Slayer przewidział atak!”. Choć Sterna nie powinno się traktować serio i teoretycznie wszyscy o tym wiedzą, w praktyce rzesze Amerykanów czerpią wiedzę o świecie z jego programu. Slayer będzie się im już zawsze kojarzył z atakiem terrorystów na WTC.

Aby uniknąć podobnego losu popularna grupa Dream Theater naraziła się na spory wydatek, związany z wycofaniem ze sklepów całego nakładu płyty koncertowej “Live Scenes From New York”. Album, podobnie jak wydawnictwo Slayera, miał za Oceanem premierę 11 września 2001 roku. Jego okładka przedstawiała wieże WTC w płomieniach. Makabryczny zbieg okoliczności przekreśliłby karierę zespołu, gdyby nie błyskawiczna reakcja muzyków.

W ostatnich tygodniach amerykańskie media znalazły sobie nową ofiarę. Jest nią grupa Decapitated z Krosna, wykonująca bardzo szybką i brutalną odmianę metalu, zwaną death metalem. W połowie czerwca tygodnik “Entertainment Weekly”, zwany biblią amerykańskiej rozrywki, poświęcił naszym rodakom spory artykuł, w którym potępił grupę za używanie kontrowersyjnej nazwy, kojarzącej się z… egzekucją amerykańskiego jeńca Nicka Berga przez islamskich terrorystów. Tyle tylko, że nasi zdolni rodacy występują jako Ścięci od niemal 10 lat i za nic nie chcą się przyznać do wspierania terroryzmu. Nie zamierzają również zmieniać nazwy.

“Nasza nazwa nasuwa oczywiste skojarzenia i o to właśnie chodziło. Death metal to muzyka bezkompromisowa, ale tylko muzyka. Nie trzeba doszukiwać się w niej jakichkolwiek ideologii, a tym bardziej powiązań politycznych” – tłumaczy Martin, basista Decapitated. Śmieszy go nieoczekiwane zamieszanie wokół zespołu. – “Media są nieobliczalne, potrafią ze zwykłego absurdu stworzyć temat na pierwsze strony gazet, więc nie wiadomo, czego jeszcze możemy się spodziewać. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby przypisano nam przynależność do jakiejś organizacji terrorystycznej. Z drugiej strony to dla nas darmowa reklama. Amerykańscy dziennikarze oddali nam więc niemałą przysługę.”

Nie ważne jak piszą, byle by pisali – w myśl tej zasady, Decapitated rzeczywiście powinni zacierać ręce z radości. Dawno – jeżeli kiedykolwiek! – amerykańska prasa nie poświęciła wykonawcy z Polski tyle miejsca i uwagi. Lecz niechciana popularność może mieć i ciemną stronę. Decapitated koncertowali już w USA i w najbliższej przyszłości zamierzają tam powrócić. Już w lipcu będą jedną z gwiazd dorocznego festiwalu organizowanego w Milwaukee, w stanie Wisconsin. O ile urzędnik, przed którym staną po wyjściu z samolotu nie zdecyduje inaczej. Tylko od niego zależeć będzie los bezczelnych młodzieńców z dalekiego kraju, którzy chcą zrobić karierę kosztem tego nieszczęśnika Berga. Przystawi pieczątkę czy odeśle ich do domu?

“Nie wszystkim w Ameryce kojarzymy się źle, a ludzie odpowiedzialni za wydawanie wiz umożliwiających wjazd do USA musza kierować się przepisami, a nie swoimi przekonaniami czy skojarzeniami” – wierzy Martin. Ale z niecierpliwością wygląda dnia, w którym szukający dziury w całym dziennikarze zapomną o Decapitated i pogonią za nowym sensacyjnym tematem.

18 thoughts on “Dziękuję, Panie Redaktorze

  1. Przekrój bez Chacińskiego… kiszka 😦 Z całym szacunkiem Jarosławie, ale kto teraz tak ładnie będzie pisał w dziale muzycznym o np. Animal Collective? Panie MocnaGębo… ciężkie zadanie przed Panem. partia oczekuje wyników…. Pozdrawiam znad najnowszego Yeasayer… może kiedyś Przekrój o nich w końcu napisze, takie ładne disco nagrali….

  2. jeru, to prawda, o Animal Collective ładnie to nie ja 😉 Ale też nigdzie nie jest powiedziane, że Bartek przestanie pisać w „P” o muzyce. Mam nadzieję, że nie przestanie.

  3. Smutna informacja. To właśnie ze względu na dział „Kultura” kupuję „Przekrój” i nie ukrywam, że Bartek znacznie się do tego przyczynił. Oby nie przestał tam pisać.

    • W ogóle „Przekrój” jest OK, nie tylko dzięki kulturze. A Raczkowski to pies?;)
      Osobiście wyprałem się na ten tygodnik zacny mniej więcej w okresie historycznego debiutu Jarosławomierza 😉

  4. Uwielbiałem czytać teksty Bartka. Cóż, takie życie. A co do tego, że Cię drogi Jarku nikt nie chciał – nie wierzę, i wierzyć nie chcę. Może zabrzmi to głupio, ale nikogo nie czytam z większą przyjemnością jak Jaro.Slava, i do poziomu Mocnego w Gębie (felietony w Mystic były co najmniej dobre) chciałbym się kiedyś zbliżyć.

  5. Jarek, chyba sobie skopiuję i powieszę nad łóżkiem ten tekst, żeby się lepiej poczuć zaraz po wstaniu. Prawdę mówiąc, jak dostałem artykuł o Decapitated i Anthraksie, to po prostu bardzo mi się podobało, ale naprawdę doceniłem Twoje możliwości, kiedy zobaczyłem teksty na tematy niemetalowe. A miałem w tamtym czasie w „Przekroju” duże problemy – odszedł od działu kultury Paweł Dunin-Wąsowicz, który jak nikt inny śledził muzykę polską. I Filip Łobodziński, który był elastyczny jak nikt inny. No i w ich miejsce pojawił się jeden Szubrycht, który nieźle łączył obbie powyższe cechy i miał tę dodatkową przewagę, że się znał na metalu jak nikt. To ja dziękuję, Panie Redaktorze. 🙂
    Mała uwaga co do „P” – niewykluczone, że będę dalej pisał. Zobaczymy. Aha, i pamiętajcie, że dział kultury jest ciągle w bardzo dobrych rękach, bez tragizowania!

  6. ja też nie będę ukrywał, że przekrój kupowałem kiedyś głównie dla działu kulturalnego. gdy jeszcze nie miałem stałego łącza, recenzje bartka niejednokrotnie dostarczyły mi, tak pożądanej, świeżyzny muzycznej. przykro, że przekrój znowu się zmienia, znowu jakieś ruchawki i to wcale nie pozytywne.

  7. Szkoda. Znowu się coś dzieje niedobrego. A Bartek Chaciński też coś bloga zawiesił. Zaczynam się niepokoić. mam nadzieję, że mimo to w „Przekroju” się nie zepsuje. Panie Szubrycht. Powodzenia!

  8. żyjemy w kraju wielkich możliwości. prawie jak Ameryka 🙂 smutna wiadomość dotycząca ‚P’, ale wstęp bardzo budujący. Można bez pleców do czegoś dojść własną pracą – młodzi powinni czytać tą historię żeby nie tracić nadziei na powodzenie w redaktorskim świecie 🙂

  9. A ja dziękuję Panu, Panie Redaktorze Szubrycht za to, że mogłem przez kilka lat współpracować z Panem w Mystic Art. I bez podlizywania i innych takich chcę napisać, że jesteś najlepszym DZIENNIKARZEM muzycznym w tym dymanym kraju. Pozdrawiam i samych sukcesów życzę – Piotrek Bałajan.

  10. Sorry, inaczej nie mogę –> ja pierdolę!!! Przekrój i Trójka to dwa media (tak to się odmienia?) które regularnie kupuję i słucham (w odpowiedniej kolejności). Jak Chaciński Bartosz pisać przestanie, to będzie słabo, naprawdę słabo. Szczęka mi walnęła o posadzkę i teraz ją zbieram. A jeżeli chodzi o pisma muzyczne – pamiętacie XL albo Brum? Może ktoś pamięta Metal Hammera z redaktorem Bożydarem Iwanowem? A stara Machina (bez ciuchów i lajfstajlu?). To jeszcze raz wrócę… ja pierdolę. Panie Chaciński, coś Pan narobił.

  11. No Przekrój moim zdaniem, od pewnego czasu, dołował. Niestety
    A ja pamiętam Jarek, tak naprawdę Twój jeden tekst z Przekroju, ten o małżonce Gore’a i jej oryginalnym pomyśle „promowania” muzyki brudnej i złej;]

  12. „Przekrój” ma numery fajniejsze i te mniej fajne. Ale wg mnie to i tak najlepszy tygodnik na rynku. Nie wiem, jaką nowy właściciel ma wizję, ani czy ta wizja będzie spójna z moim portfelem i chęcią zapłacenia ok. 5 zł za zawartość, ale uważam, że decyzja odejścia ze stanowiska redaktora naczelnego i zastępcy była bardzo słuszna, jeśli nie do końca podoba im się to, czym „Przekrój” ma się stać. Bardzo szanuję taką postawę, bo znam co najmniej kilkanaście osób, które tkwią na różnych stanowiskach tylko dla pieniędzy wylewając żale w piątkowe wieczory. Mam nadzieję, że pomimo rozstania z „redaktorowaniem” nie nastąpi rozłąka z pisaniem :-)Nie tylko o muzyce.

  13. Pamiętam, że przez jakiś czas w „Przekroju” faktycznie pisano prawie wyłącznie o „alternatywie”. W ogóle mam wrażenie, że tyle się teraz pisze o „niezalu”, że alternatywa powoli staje się mainstreamem. Nie, żebym nie lubił przynajmniej części tych zespołów, ale bez przesady. Inna muzyka też istnieje. Dzięki panu Jarkowi trochę się w „Przekroju” przewietrzyło i nie chodzi tylko o metal.
    W ogóle bolączką naszej (i nie tylko) krytyki muzycznej jest zbyt duże skupianie się na jakimś jednym zjawisku (co w gruncie rzeczy jest po prostu uleganiem modom, a dobry krytyk powinien mieć dystans pewien)i spora ignorancja w stosunku do reszty. Brakuje mi szerszego spojrzenia, pochylenia się nad każdym gatunkiem bez uprzedzeń i wyłowienia z niego rzeczy wartościowych. Na szczęście gdzieniegdzie coś się zmienia.

  14. Ja tam sobie nie wyobrażam tygodnia bez Przekroju, całościowo. Niezłe recenzje filmowe, muzyczne, sporo popularnonaukowych artykułów. Dużo pop-kultury przefiltrowanej przez wrażliwość piszących. Ostatnio – jak dla mnie – za bardzo P skęrca w lewo, ale to już taka uwaga „podskórna”.

  15. Fripper, ee z tą modą to tak nie jest. Ciężko olać duże zespoły, czy te które akurat są na topie, bo te są najchętniej czytane, a jednak tym, którzy tworzą ziny/gazety itd zależy na klikalności/oglądalności. Z drugiej strony, underground to w większości wypadków frustraci, których boli to, że nie potrafią przebić się wyżej. Tym o to sposobem zlewają wszelką promocję, czy kontakt z mediami, tłumacząc jakimś „nam to niepotrzebne”, „mainstream to gówno” itd itp.

Dodaj odpowiedź do Bartek Chaciński Anuluj pisanie odpowiedzi