Guess who’s back?! Myśleliście, że wytrzymam do września? Naiwni… 😉
Puszczam sobie TV wieczorową porą, a na Polsacie powtórka warszawskiego koncertu z okazji 20 rocznicy prawie wolnych wyborów. Republika z Lipą na wokalu, Kukiz śpiewa „Skórę”, Lady Pank z kartkami na mięso na telebimach i „Zamkami na piasku” na ustach…
Sprawdzam, co na TVN-ie, a tu proszę – świeżutki koncert pod tytułem „Pamiętamy’44 – Gajcy”. Dezerter w telewizji! Ostatni raz takie cuda widziałem w połowie lat 90., kiedy publiczna puszczała wieczorami wszystko, lub prawie wszystko, co fajne. Bardzo dobry koncert, nie powiem. Ale – cytując wieszcza Janerkę – ból targa mym trzewiem.
Cieszyłbym się jak dziecko, gdyby dwaj najwięksi nadawcy komercyjni pokochali nagle muzykę, gdyby zainteresowali się polskim rockiem i zaczęli go puszczać, niechby nawet po północy. Ale nie, nic z tego, cudów nie ma. Jak mieli w dupie dobrą muzykę, tak mają. Ta dzisiejsza klęska urodzaju to tylko odprysk nowej mody na rockowe akademie, zapoczątkowanej przez Lao Che (zupełnie nieświadomie, bo kiedy lata temu opowiadali, że pracują nad płytą o Powstaniu Warszawskim, wszyscy pukali się w czoło). Dla komercyjnych stacji takie śpiewane obchody świąt narodowych to dar od niebios, bo na pewno słupki większe, niż przy filmach dokumentalnych, czy uroczystym składaniu wieńców. Dla wykonawców z kolei to dziś jedyna okazja, żeby pokazać się szerszej publiczności, przypomnieć o swoim istnieniu, albo w ogóle (jak w przypadku niektórych artystów z projektu „Gajcy”) po raz pierwszy zaistnieć w telewizorze. Parę groszy też pewnie wpadnie, co jest rzeczą nie do pogardzenia, szczególnie w czasach, kiedy płyt nikt nie kupuje (ukłony w stronę empetrójkowiczów) i nikt nie sprzedaje (jeszcze głębsze ukłony w stronę Empiku), a na koncerty polskich artystów mało komu chce się kupić bilet. Nie mam więc żalu do artystów, raczej jest mi ich żal. Bo choć na co dzień mówią rzeczy może i mniej ważne, a już na pewno w formie mniej zgrabnej, niż wiersze Tadeusza Gajcego, zasługują na to, by ich wysłuchać. Ale tego wam już Polsat i TVN nie pokażą, to żadna atrakcja. Łatwiej i taniej puścić powtórkę amerykańskiego serialu, albo namówić sponsora na finansowanie okraszonej żałosnymi dowcipasami bieganiny z kamerą po nadmorskich dyskotekach.
Co robić? Wyłączyć telewizor i marsz na koncert. Najbliższa okazja, żeby się napaść świetną muzyką to oczywiście Off Festival w Mysłowicach. Zapraszam tym goręcej, żem palce maczał w scenie Miasta Muzyki, gdzie wystąpią szaleńcy z Monotonix (to będzie ma-sa-kra!!!) oraz Gaba Kulka, Von Zeit, Complainer & The Complainers, Kumka Olik i Skinny Patrini. Będą też laureaci konkursu dla młodych, zdolnych. Bardzo różni – White Rabbit’s Trip, Maria Celeste i Janek Samołyk – a wszyscy fajni. Jeśli Janek za chwilę nie podpisze kontraktu płytowego, obiecuję w przyszłym roku obejrzeć wszystkie odcinki „Projektu plaża” (pewnym pocieszeniem jest to, że współprowadzi go Dorota Gardias ;-)).
No wiesz, nie od dziś wiadomo, że nasza martyrologia to świetne źródło zarobku i sposób na lans, który gwarantuje 100% sukcesu. Gdy Lao Che zrobiło coś wyjątkowego inni poszli po rozum do głowy. W bonusie doszedł Sabaton, który tylko udowodnił niedowiarkom, że wystarczy poruszyć temat dla nas ważny a a przyjdą delegacje z kwiatami i posypie się złoto. Nie wiem, czy zwróciłeś uwagę jak od paru dni w telewizorze namiętnie promuje się Maleo, który wszem i wobec opowiada jaki to on jest przywiązany od zawsze do powstania i jakież to dla niego ważne. Ciekawe, że jakoś w zeszłym roku / dwa lata temu go nie widziałem. I wszyscy się oczywiście obsrywają ze szczęścia, że rokmeni promują ważne sprawy wśród młodzieży i jak to super i ekstra. Teraz nagle absolutnie dla wszystkich to jest ważne i absolutnie wszyscy od zawsze (od przed wojny) się tym interesowali i zawsze czcili pamięć. Szkoda mi tylko tych wszystkich biednych dziadziusiów (jeden mój ś.p. też walczył w powstaniu – nie pisze tego by się chwalić, tylko dlatego że darzę tych ludzi szczerą sympatią) którzy szczerze się wzruszają tym co widzą, bo wierzą, że to dla nich i dla pamięci, że ludzie to robią bo chcą a nie dla kasy i lansu.
A co do Offa, to warto być – dla mnie głównie dla Casiotone For The Painfully Alone, więc jeśli nowa robota w tym mi nie przeszkodzi to przybędę 🙂
pozdro!
będąc w piątek w muzeum powstania warszawskiego na próbie spektaklu ‚zawiadamiamy was, że żyjemy’ cieszyłem się jak dziecko, że antigama gra w takim miejscu. chociaż o lata świetlne wyprzedzają taki sabaton chociażby to zabawne, że jest to jedna z niewielu okazji, żeby zespoły ‚metalowe’ zaistniały w świadomości szerszego odbiorcy. przy tej okazji zrodził się pomysł, żeby przywalić z grubej rury w przyszłym roku. skoro jest przyzwolenie, a nawet aprobata rządzących, to trzeba jak najszybciej korzystać z tego.
Bartku, toteż zupełnie nie dziwię się muzykom. Mało tego, wierzę, że większość tego typu działań wypływa przede wszystkim z porywu serca, a kwestie ewentualnej promocji czy innych korzyści są tu drugorzędne. Ja tu tylko pomstuję na telewizory, które interesują się polską kulturą tylko z okazji świąt religijnych i narodowych, przy okazji obraz rzeczonej kultury w oczach statystycznego Kowalskiego odpowiednio deformując. Bo Antigama – ba, nawet Lao Che – to nie jest „ten zespół od Powstania”, ale znacznie więcej.
BTW, Antigamy w TV nie pokazali. Szkoda 🙂
tylko
co z tego powstaje (nomen onem)
o ile Lao samo zabralo sie do rzeczy, to w przypadku Gajcego spirytus movens bylo Muzeum Powstania – instytucja publiczna jakby nie bylo
ok
Muzeum zamawia, muzeum wymaga
(jak mowia slowa piosenki)
ale
dlaczego ten material jest dostepny tylko w formie plyt sprzedawanych w sklepach?
zostal wszak wytworzony za publiczne pieniadz („pan placi, pani placi, spoleczenstwo”)
Oczekiwalbym, ze instytucja publiczna, jako mecenas i producent udostepni te nagrania w sieci
ok
plyta powinna byc wytloczona i sprzedawana
a co do zawrtosci
troche, mam wrazenie, artysci sie nie przylozyli – z tego co slyszalem, to tylko Karolina Cicha w tym nagraniu promujacym cala plyte dala rade – muzyka jest napisana do wiersza
ona nie spiewa piosenki, ktora byla wczesniej wierszem
troche top wyglada tak, jakby ktos w muzeum napisal do sz.Artystow: „wezcie wiersze, nagrajcie do tego jakas muze, sie to wyda i kazdy bedzie mial z tego grosz
szkoda
bo wiersze Gajcego mocniejsze wrazenie bez akompaniamentu robia