Magister od Beatlesów

– Napisano ponad osiem tysięcy książek o The Beatles, ale jak dotąd przedmiot ten nie doczekał się poważnych badań naukowych. Zamierzamy to zmienić – rzekł wykładowca Hope University w Liverpoolu ogłaszając nabór na nowy kierunek studiów: „The Beatles, muzyka popularna i społeczeństwo”. Studiować Bitli można dziennie lub zaocznie. Kurs trwa rok, zajęcia składają się z 12 tygodniowych modułów. Tytuł naukowy można otrzymać po napisaniu i obronie pracy dyplomowej.

Fanaberia? Jeszcze jeden sposób na dojenie wielbicieli Beatlesów? Strata czasu? Być może, bo przyjmując pragmatyczny punktu widzenia – a dzisiaj trudno o inny – muszę ostrzec potencjalnych zainteresowanych, że zainwestowane w te studia pieniądze (o czasie nie wspominam, bo przecież czas to pieniądz) trudno będzie odzyskać. Gdzie miałby szukać pracy autor dysertacji na temat „Paralele i antynomie pomiędzy morsem Johna Lennona a ośmiornicą Ringo Starra” albo „Czy gitara, która cicho łka musi być wykonana z norweskiego drewna”? Z drugiej jednak strony, czy lepiej na swoich studiach wyszły te legiony absolwentów „marketingu i zarządzania”, które dziś parzą kawę i podają hamburgery w fast-foodach? To ja już wolę studiować Beatlesów…

Zresztą, jak się okazuje, beatlesologia to tylko nowy, efektowny kierunek proponowany przez szacowną Katedrę Muzyki Popularnej. I tu już zupełnie nie ma się z czego śmiać. Filmoznawstwo to u nas bardzo poważne studia, o teatrologii nie wspominając, a muzyka popularna to co? Gorsza? Miliony ludzi jej słuchają, profesorowie uniwersytetów również, nawet niespecjalnie się z tym kryjąc, ale z bliżej niewyjaśnionych powodów, nikt nie traktuje jej na tyle poważnie, by się ze zmarszczonym, po profesorsku wysokim czołem nad nią pochylić. A byłoby nad czym – sto lat jazzu i niewiele mniej popu, 60 a może i więcej rocka… Jak tu w ogóle zrozumieć wiek XX, przemiany społeczne, rewoltę 1968 roku, lata 80. itepe itede w oderwaniu od muzyki popularnej? Jak uczyć się naszej własnej historii bez koncertu Stonesów w Kongresowej, bez Niemena i Jarocina? Owszem, są jakieś teksty, jakieś analizy, ale robione przez szaleńców i dla szaleńców, rozproszone, trudne do znalezienia, nawet kiedy wiesz, czego szukać.

Trzeba zakasać rękawy i brać się do roboty. Przyszłe pokolenia czekają 🙂

10 thoughts on “Magister od Beatlesów

  1. Ciekaw jestem, czy ktoś na tym kierunku będzie w stanie rozwiać tezę jakoby ‚Lucy in the Sky with Diamonds’ stanowiła pean na cześć pewnego popularnego narkotyku 🙂 🙂

    A ja sądziłem, że wplatając we własną magisterkę Cradle Of Filth dam upust własnym muzycznym fascynacjom 😀 Szczęśliwi ci, którym dane będzie studiować na w/w kierunku…

  2. ” byłoby nad czym – sto lat jazzu i niewiele mniej popu, 60 a może i więcej rocka… ”

    Zaciekawiło mnie to. Od którego momentu można mówić o popie? Ja od zawsze mam z tym problem, a co spotykam się z kimś na kulturalnej dyskusji na ten temat to inna teoria się rodzi. Czy można mówić o popie bez mediów masowych; bez radia i przede wszystkim telewizji?

  3. Ha, moze gdy juz wszystkie gazety upadna, to znajdziemy zatrudnienie na uczelniach?

    Przypomnialo mi sie, ze na jednym z holenderskich uniwersytetow od lat 90. mozna (bylo?) studiowac Madonnologie, przy czym nie chodzi o specjalnosc na wydziale teologii.

  4. Wspaniały byłby taki taki kierunek studiów. A ludzie bez problemu znalezli by prace, chociażby jako krytycy. Zdecydowanie wolałbym krytyków po takich studiach niż kolejnych Leszczy.

    Pozdrawiam serdecznie i gratuluje bloga!

  5. No ja na swojej amerykanistyce z dzika radoscia moge napisac o rocku/metalu lat 80. Musze bardziej doprecyzowac temat licencjatu bo calosci tego cudnego okresu tam nie zmieszcze. Mam nadzieje, ze pewna ksiazka o Slayerze bedzie mi dobrze sluzyc.

    Pozdrawiam i dziekuje! 😀

  6. Ho ho! Rzuciłem okiem tu i ówdzie… Jest co czytać… A czytać wciąż lubię. Szatański metal również. (NECRONOMICON’zine zdechł lecz TREPANATOR wciąż hałasuje…)
    Gratuluję bloga i pozdrawiam.

  7. Na stosunkach międzynarodowych obroniłem swego czasu mega-pracę pt. „Znaczenie muzyki w życiu społecznym i politycznym w drugiej połowie XX wieku”. Wiwat muzykalni promotorzy!

    • Nie, pszemcio, mogłaby brzmieć: „Czesław Niemen – muzyka popularna i społeczeństwo”, albo dla odmiany „Michał Wiśniewski i Doda – muzyka popularna i społeczeństwo” – i to nie masakra, ale poważna sprawa 🙂

Dodaj odpowiedź do pszemcio Anuluj pisanie odpowiedzi